poniedziałek, 19 listopada 2012

Z głębin archiwum...

Tym razem coś dla śmiechu:

Jedno z moich pierwszych haiku:
---
łaciata krowa
szuka szczęścia
w koniczynie

I jedno z pierwszych haiku wielkiego Orstona:
---
radość stokrotki
zmiażdżona o poranku
szczęką barana

Mam nadzieję, że od tej pory choć troszkę się wyrobiliśmy? ;)

6 komentarzy:

  1. Pamiętam doskonale pierwsze próby tworzenia haiku. Lubię wracać do tych wspomnień, gdyż pomimo takich humorystycznych dziwolągów, pozostało też coś co jest najważnejsze - wciąż ta sama radość twórcza, a jeśli ona nie zaginęła gdzieś tam po drodze, to ma się pewność, że droga owa jest właściwa. :) Mam nadzieję, że starczy pozytywnej energii na dalsze dni, tygodnie, miesiące...
    I życzę Ci Anula, byś nie traciła wiary na drogach tej radości i piękna, i podążała wciąż w zapale twórczym…
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa..."Czyjś uśmiech na peronie" :D Hiciory ;) Nie sądziłam, że mnie to tak wciągnie... I obawiam się, że wołem mnie od haiku nie odciągnie ;)
      Dziękuję :) I wzajemnie :)

      Usuń
  2. Nie da się ukryć - połknęłaś bakcyla ;-).
    Radości w drodze - jak pisze Orston, choć ciernie stopy kaleczyć Ci będą.

    Magda Jasna :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech i będzie trudno. Może bardziej docenię, dzięki tym cierniom? ;)

      Usuń
  3. P.S.
    Swoich pierwszych raczej nie będę tu wspominać,
    bo jeszcze nabędziesz złych nawyków ;-))


    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.