Tym razem coś dla śmiechu:
Jedno z moich pierwszych haiku:
---
---
łaciata krowa
szuka szczęścia
w koniczynie
I jedno z pierwszych haiku wielkiego Orstona:
---
radość stokrotki
zmiażdżona o poranku
szczęką barana
Mam nadzieję, że od tej pory choć troszkę się wyrobiliśmy? ;)
Pamiętam doskonale pierwsze próby tworzenia haiku. Lubię wracać do tych wspomnień, gdyż pomimo takich humorystycznych dziwolągów, pozostało też coś co jest najważnejsze - wciąż ta sama radość twórcza, a jeśli ona nie zaginęła gdzieś tam po drodze, to ma się pewność, że droga owa jest właściwa. :) Mam nadzieję, że starczy pozytywnej energii na dalsze dni, tygodnie, miesiące...
OdpowiedzUsuńI życzę Ci Anula, byś nie traciła wiary na drogach tej radości i piękna, i podążała wciąż w zapale twórczym…
:*
Taa..."Czyjś uśmiech na peronie" :D Hiciory ;) Nie sądziłam, że mnie to tak wciągnie... I obawiam się, że wołem mnie od haiku nie odciągnie ;)
UsuńDziękuję :) I wzajemnie :)
Nie da się ukryć - połknęłaś bakcyla ;-).
OdpowiedzUsuńRadości w drodze - jak pisze Orston, choć ciernie stopy kaleczyć Ci będą.
Magda Jasna :-))
Niech i będzie trudno. Może bardziej docenię, dzięki tym cierniom? ;)
UsuńP.S.
OdpowiedzUsuńSwoich pierwszych raczej nie będę tu wspominać,
bo jeszcze nabędziesz złych nawyków ;-))
A szkoda, szkoda :))
Usuń